czwartek, 30 października 2014

Powrót do glutenu...i problem z aktywnością blogową.

Nieplanowany. Niezamierzony. Nieunikniony.
Od kilku dni jestem w Londynie. Zdawałam sobie sprawę, że w związku z przeprowadzką (kilka miesięcy) prawdopodobnie będę musiała powrócić do glutenu... nie sądziłam jednak, że tak szybko. Mieszkając u kogoś, w dodatku z ograniczonym budżetem i czasem po prostu nie jestem w stanie na razie trzymać diety,  nie mówiąc już o eksperymentach kulinarnych i aktywnym blogowaniu... Zrobię wszystko, żeby choć co jakiś czas wrzucać posty, jednak nie wiem jak wyjdzie to w praktyce.
A jak wrażenie, po pierwszej pszennej bułce i porcji krokietów?
Ciężko. Nie spałam pół nocy i bolał mnie żołądek. Mój organizm na nowo musi nauczyć się z nim radzić. Właściwie jestem ciekawa, czy na dłuższą metę poczuję dużą różnicę. Pożyjemy, zobaczymy.

Jak na razie chłonę Londyn - wybaczcie :)

piątek, 24 października 2014

Droga przez mąkę: Testujemy makaron bezglutenowy. Spaghetti bolognese po mojemu.

 


Wszystkiego najlepszego wszystkim makaronożercom z okazji Światowego Dnia Makaron! Pomysł na spaghetti zrodził się, gdy w Lidlu udało mi się zakupić... makaron bezglutenowy.  Przyznam, że bardzo stęskniłam się za włoską kuchnią (a w każdym razie domową, polsko-włoską kuchnią), a makaron z sosem pomidorowym to jedno z moich ulubionych dań. Cztery miesiące postu to zdecydowanie za długo.


Mam długie zęby do wszelkich gotowych produktów typowo bezglutenowych i raczej staram się je omijać z daleka. Prosty skład (mąka kukurydziana, mąka z grochu włoskiego, emulgator: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych*) makaronu z Lidla skłonił mnie do testów. Cena również okazała się w miarę przystępna (5,99zł/500g). Zdecydowałam się na bardziej uniwersalne świderki, choć obok kusiły typowe długie nitki spaghetti.




Sam makaron okazał się być zaskakująco... zwyczajny - w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Gotuje się szybko, jest jędrny i smakuje właściwie identycznie jak klasyczny pszenny makaron.
Dla jednej osoby taka paczka spokojnie starczy na 5-6 porcji, więc myślę, że to dobra inwestycja - szczególnie jeśli zmęczy nas już ryż i kasza jaglana. 


Uzbrojona w makaron mogłam przystąpić do przygotowania ukochanego sosu. Wiadomo, wariacji na temat spaghetti bolognese jest tyle, ile osób prowadzących gospodarstwo domowe w Polsce. W wersji po mojemu danie to ma być szybkie, proste i przepyszne.
Po tak długim poście, sam makaron z pomidorem byłby dla mnie największym przysmakiem. Ale mój A. potwierdza - wyszło przepyszne.

 

Spaghetti bolognese po mojemu

  • mięso mielone (udziec z indyka) 400 g
  • 1,5 kg pomidorów (lima)
  • 1 marchew
  • 2 małe cebule
  • 3 ząbki czosnku
  • oliwa
  • bazylia, oregano
Obieramy i myjemy warzywa. Na oliwie delikatnie smażymy drobno posiekaną cebulę. Po ok. 10 minutach dorzucamy pokrojoną w kostkę marchew. Dodajemy mięso mielone i smażymy pod przykryciem. Gdy mięso będzie podrumienione dodajemy pokrojone pomidory, czosnek i przyprawy. Gotujemy pod przykryciem przez jeszcze ok. 15 min. 
Podajemy z makaronem (bezglutenowym oczywiście) i startym serem.



* mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych - E471 - Związki syntetyczne. Wytwarzane z glicerolu i naturalnych kwasów tłuszczowych, głównie pochodzenia roślinnego, również zwierzęcego.
Nieszkodliwe, nie wykazują skutków ubocznych. Organizm metabolizuje je jak każdy inny tłuszcz. Co ciekawe, związki wchodzące w skład E471 są wytwarzane w organizmie w sposób naturalny podczas procesu trawienia naturalnych tłuszczów. 

Wykorzystane źródła:
http://www.food-info.net/pl/e/e471.htm

sobota, 18 października 2014

Pieczone warzywa


Pieczone warzywa to świetny dodatek do obiadu lub posiłek sam w sobie. Nawet następnego dnia mogą stanowić bazę jako "sos" do makaronu lub ryżu - choć ja akurat nie bawiłam się w żadne dopełniacze i zjadłam je tylko z dodatkiem żółtego sera. Proporcje warzyw standardowo dopasowujemy do naszych kubków smakowych i tego co znajdziemy na dnie lodówki.
W każdej wersji - pychota.

Pieczone warzywa

  • 4 ziemniaki
  • 4 marchewki
  • bakłażan
  • 5 pieczarek
  • 2 cebule
  • 3 ząbki czosnku
  • oliwa
  • bazylia, oregano, pieprz, sól

Warzywa myjemy i obieramy. Ziemniaki gotujemy ok. 10 minut w lekko osolonej wodzie. Po przestygnięciu kroimy razem z pozostałymi składnikami. Mieszamy wszystkie warzywa w misce z oliwą i przyprawami. Najlepiej zostawić je na ok. godzinę do przegryzienia.
Wstawić do nagrzanego piekarnika, piec ok. 25 min w temperaturze 180 stopni.


 

wtorek, 7 października 2014

Smakowa oliwa



Najlepszy dodatek do kanapek, grzanek z pomidorem i surówek. Obowiązkowa pozycja w kuchni. Najprostszy do przygotowania dressing - tak na prawdę wrzucamy do słoika co mamy pod ręką, zalewamy oliwą i odstawiamy na kilka dni. 

Koniecznie w naszej oliwie musi znaleźć się czosnek. Oczywiście znajdą się wampiry, które za czosnkiem nie przepadają, ale nie w moim domu. 

Czosnku nigdy za wiele.

Czosnek ma niesamowite właściwości antybakteryjne, przeciwzapalne i przeciwgrzybiczne. Zawdzięcza to wysokiemu stężeniu związków siarki oraz flawanoidów. Rozdrobnienie czosnku skutkuje wydzielaniem związku o nazwie allicyna - ma on działanie antybiotykowe i przeciwgrzybicze. Przypuszcza się, że oprócz wzmacniania odporności, czosnek ma też działanie antynowotworowe (przeciwutleniacze zapobiegają uszkodzeniom zdrowych komórek). 
Niestety obróbka cieplna neutralizuje dobroczynne właściwości czosnku, dlatego też najlepiej spożywać go na surowo, a do dań na ciepło dodawać go jak najpóźniej. 




Wampirom, które obawiają się czosnkowego oddechu, poleca się zieloną pietruszkę, ewentualnie miód, mleko lub jogurt. Taka mieszanka może jednak spowodować problemy żołądkowe.






Wracając do pozytywów: spożycie czosnku niweluje bóle głowy, ułatwia zasypianie, obniża poziom cukru we krwi. A co najważniejsze - w odpowiednich proporcjach jest po prostu pyszny.


Oliwa smakowa

  • coś zielonego: liście pietruszki lub bazylii
  • coś żółtego: kilka ząbków czosnku, oliwa (ewentualnie inny olej: rzepakowy, słonecznikowy)
  • coś czerwonego: kilka suszonych pomidorów, kawałek ostrej papryczki
Składniki oraz proporcje zależą od naszych preferencji smakowych, jak również od tego, co aktualnie znajduje się w naszej kuchni. U nas zamiennie dodaje się pietruszkę i bazylię, ale zawsze znajdą się tam czosnek i suszone pomidory. Składniki drobno siekamy, wrzucamy do słoiczka i zalewamy oliwą. Przechowujemy w ciemnym, chłodnym miejscu. Po dwóch dniach oliwa jest gotowa.

Jak długo może stać oliwa? Zjadamy ją w ciągu 4-5 dni, ale myślę, że spokojnie może postać dłużej. 
Uwaga! należy pilnować, by składniki nie osadzały się na ściankach słoika i zawsze były przykryte warstwą oliwy. Dwukrotnie zdarzyło mi się, że zaszły pleśnią.

Smacznego!
Ola



Wykorzystane źródła:
http://portal.abczdrowie.pl/wlasciwosci-czosnku
http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/grypa-i-przeziebienia/jak-jesc-czosnek-wyleczyc-grype-i-przeziebienie_42008.html

sobota, 4 października 2014

Kakaowe muffiny z gruszką b/g



Ostatnio mam wiele okazji do świętowania. Jak wiadomo każda okazja jest dobra, by skusić się na coś pysznego - jak dla mnie każda jest idealna, by spędzić trochę czasu w kuchni;) Wybór padł na muffiny. Składniki? to co akurat miałam pod ręką. Mąka kukurydziana okazuje się być zupełnym hitem jeśli chodzi o babeczki, ponieważ są dużo lżejsze niż na mące pszennej, w dodatku dłużej utrzymują świeżość i kruchość [moim skromnym zdaniem].
Wyszły pyszne. Jak to u mnie - mało słodkie, więc słodkolubni mogą dosypać cukru od serca.

 Kakaowe muffiny z gruszką

  • 1 i 1/4 szklanki mąki kukurydzianej
  • 1/4 szklanki mąki gryczanej
  • 1/2 szklanki cukru
  • 200 g jogurtu greckiego
  • 1/2 szklanki oleju
  • 2 jaja
  • 1 czubata łyżeczka sody
  • 2 łyżki kakao
  • dojrzała gruszka
  • utarty goździk
Składniki suche i mokre mieszamy w większej misce. Dodajemy drobno pokrojoną gruszkę. Wylewamy masę do 3/4 wysokości foremek. Pieczemy ok. 20-25 w temperaturze 180 stopni.
Posypujemy cukrem pudrem.



Ot, cała filozofia:)
Ola

niedziela, 28 września 2014

Najlepszy chleb bezglutenowy




Przy rozpoczynaniu bezglutenowego życia moje największe obawy tyczyły się śniadania. Jak można żyć bez pieczywa? Co wziąć na drugie śniadanie? Jak odmówić sobie najlepszego tradycyjnego chleba z wrocławskiej piekarni na Bema? Wystarczy znaleźć porządne bezglutenowe pieczywo. Przecież w sklepach teraz ich pełno, więc skąd problem?

Oczywiście, chleby bezglutenowe są, dostępne teraz nawet w Rossmannie. Pytanie za milion: dlaczego musimy wybierać między ceną, smakiem i składem? Większość chlebów b/g, z którymi się spotkałam (przy czym romanse kończyły się na pierwszej randce, jeszcze przy półce) ma skład tak długi, że rezygnowałam z czytania już przy moim faworycie: syropie fruktozowo-glukozowym. Cena (ok. 10 zł) za kilka kromek pieczywa o wyglądzie podeszwy lub spulchnionego pieczywa tostowego również nie porywa. Zrezygnowałam więc z kupnych wynalazków i wpadłam w szał pieczenia. Teraz jestem wierna wyłącznie poniższemu przepisowi, który jest niesamowicie prosty, stosunkowo tani, a wypiek smakiem nie odbiega od zwykłego chleba.
Po prostu genialny.

Przepis pochodzi oczywiście z Moich Wypieków. Moja modyfikacja to wyłącznie proporcje mąk bezglutenowych oraz dodanych ziaren. Ponieważ bochenek jest spory, to po ostygnięciu porcjuję go i mrożę w foliowych woreczkach. Gorąco polecam!

 

Chleb bezglutenowy

  • 500 g mąki bezglutenowej (u mnie: 300g mąki kukurydzianej, 150g gryczanej i 50g ziemniaczanej)
  • 3 łyżki siemienia lnianego
  • 3 łyżki łuskanego słonecznika
  • 3 łyżki sezamu
  • 3/4 łyżki soli
  • 1,5 łyżki cukru
  • 25 g świeżych drożdży
  • 550 ml lekko ciepłej wody
Wszystkie składniki wymieszać w wysokiej misce, przykryć kuchennym ręczniczkiem, pozostawić w cieple do powiększenia objętości (u mnie ok. pół godziny). Po tym czasie ciasto ponownie wymieszać. Większą keksówkę wysmarować tłuszczem, oprószyć mąką bezglutenową (używam formy silikonowej, nie wymaga przygotowania). Ciasto przełożyć do formy, przykryć ręczniczkiem, pozostawić w cieple na 20 - 25 minut, do powiększenia objętości. Jeśli masa wyrośnie za bardzo, to potem siądzie przy pieczeniu. Można wierzch posmarować oliwą - ja najczęściej posypuje słonecznikiem lub makiem.
Piec w temperaturze 230ºC przez 50 - 60 minut. Po lekkim przestudzeniu wyjąć z formy i studzić na kratce.




środa, 24 września 2014

Rozgrzewająca kawa jogurtowa


Sezon na moją ukochaną mrożoną kawę bananową odszedł w zapomnienie. Z przysmaków na zimno warto teraz przerzucić się na produkty rozgrzewające - w mojej kuchni obowiązkowo będą to przyprawy: imbir, goździki, cynamon.

Goździki oprócz charakterystycznego aromatu, mają działanie silnie przeciwutleniające, antybakteryjne i antywirusowe. Co ciekawe działają osłonowo na przewód pokarmowy (łagodzą objawy wzdęć, wymiotów i biegunek), a przy okazji zabijają szkodliwe dla organizmu pasożyty i grzyby. Ze względu na silne właściwości nie powinny ich spożywać małe dzieci oraz kobiety w ciąży.

Rozgrzewająca kawa jogurtowa

  • gruszka
  • jogurt naturalny (150g)
  • łyżeczka kawy rozpuszczalnej
  • szczypta cynamonu
  • goździk
  • łyżeczka amaretto
Kawę zaparzamy w ok. 200 ml wrzątku. Miksujemy wszystkie składniki (po uprzednim sproszkowaniu goździka). 
Podajemy na ciepło wyłącznie w pozytywnym kubku:)

Wykorzystane źródła:
http://www.przyprawowy.pl/gozdziki.html

poniedziałek, 22 września 2014

Muffiny dyniowo-kukurydziane z niespodzianką




Z dawna zapowiedziane efekty kolejnych dyniowych eksperymentów. Zdecydowałam się na dwie wersje: pszenną i kukurydzianą. Jednogłośnie wygrały babeczki bezglutenowe: wyszły bardziej kruche i delikatne. W zależności od gatunku i właściwości dyni, którą wykorzystamy można dodać mniej lub więcej mąki - masa ma być gęsta i powoli spływać z łyżki.

Pytanie tylko dlaczego marcepan jest taką niespodzianką? Po upieczeniu zmienia lekko konsystencję i smak, w związku z czym moi testerzy mieli spory problem z odgadnięciem składu babeczek. Moim zdaniem marcepan świetnie przełamuje smak korzennych (ostrzegam - mało słodkich) muffinek.

Muffiny dyniowo-kukurydziane z niespodzianką

  • 2 szklanki pulpy dyniowej
  • 2 szklanki mąki kukurydzianej
  • 2 jaja
  • szklanka jogurtu naturalnego
  • 0,5 szklanki oleju
  • 0,5 szklanki cukru
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 40 g masy marcepanowej
  • przyprawy:
- łyżeczka cynamonu
- pół łyżeczki imbiru
- 1/3 łyżeczki soli
- dwa goździki
- ziele angielskie

Wszystkie składniki dokładnie mieszamy wraz z roztartymi w moździerzu przyprawami. Wykładamy do foremek na 3/4 wysokości. Marcepan kroimy w drobną kostkę, a następnie każdy kawałek wciskamy do masy muffinkowej. Pieczemy ok. 20-25 min w 180 stopniach.


Dla rozróżnienia glutenowe muffiny mogły poszczycić się dodatkiem posypki cukrowej z cynamonem.
Dynia na słodko i słono

Smacznego,
Ola


niedziela, 14 września 2014

Droga przez mąkę - moje początki bez glutenu.

Czas na rozpoczęcie bardzo istotnego dla mnie cyklu postów o glutenie. Na pierwszy ogień odpowiedź na podstawą kwestię:  jak to się u mnie zaczęło?

Przejście na dietę bezglutenową zawsze kojarzyło mi się z heroicznym wyczynem. W końcu ktoś, kto decyduje dobrowolnie pożegnać się z makaronem, pszennymi bułkami i pizzą musi być masochistą, a jego życie jest niesamowicie smutne i skomplikowane.

Smutne dlatego, że musi patrzeć jak inni zajadają się wymienionymi pysznościami.
Skomplikowane, gdyż na każdym kroku musi uważać na to co je.

Przez lata serdecznie współczułam przyjaciółce na diecie bezglutenowej. Fakt, zawsze zazdrościłam jej figury, byłam jednak przekonana, że jest to okupione rzewnymi łzami, a jej szeroki uśmiech to po prostu dobra mina do złej gry.
Sama poszukując przyczyn mojego złego samopoczucia, najpierw zrezygnowałam z mleka, potem ograniczyłam nabiał i niektóre produkty wzmagające uciążliwe dolegliwości. Problem jednak nadal istniał, a ja coraz bardziej zagłębiałam się w tematykę zdrowego odżywania. Doświadczenia osób, które odstawiły gluten (głównie relacje blogerek) skłaniały do przemyśleń.
Zdecydowałam się na dwutygodniowy test. Wybrałam odpowiedni, bezproblemowy termin: żadnych świąt, urodzin, w dodatku mój towarzysz życia ewakuował się na ten czas, więc brak pokus ze strony Teściowej miał pomóc w odniesieniu sukcesu.

Po dwóch tygodniach, właściwie bez głębszego zastanowienia, naturalnie kontynuowałam dietę.
Eksperyment przerodził się w całkowitą zmianę stylu życia. I nawet nie dlatego, że dieta bezglutenowa spowodowała u mnie niesamowitą poprawę jakości i komfortu życia. Niestety, skłamałabym mówiąc, że moje problemy zdrowotne dnia skończyły się jak ręką odjął. Nadal zmagam się z objawami, które lekarze określają tajemniczym mianem Zespołu Jelita Drażliwego. Mimo to odstawienie pszenicy znacząco poprawiło moje samopoczucie:
  • brzuch! Co prawda, nadal potrafię budzić się z wzdętym brzuchem, a jelita potrafią dawać mi znać w najbardziej nieodpowiednich momentach, to stwierdzam ogromną poprawę.
  • wyciszony apetyt - moi współpracownicy mogą potwierdzić, że połowa lodówki upchana jest moimi pudełkami na jedzenie. Nadal jem dużo (na szczęście nie widać tego po mnie aż tak bardzo), ale regularniej, a porcje są mniejsze. Łatwiej też odmówić mi wielu przysmaków, nie tylko glutenowych. Indeks glikemiczny robi swoje. 
  • sen - to bardzo istotny aspekt, gdyż przez wiele lat cierpiałam na bezsenność. Akurat z problemu ze snem wyleczyło mnie zasłanianie oczu, ale odstawienie glutenu bardzo poprawiło jego jakość. Wstaję wypoczęta jeszcze przed budzikiem, bardzo rzadko budzę się w nocy, co kiedyś było normą.
  • odporność - zaburzenia jelitowe zawsze będą odbijać się na naszym układzie immunologicznym. Tutaj niskie ukłony w kierunku kaszy jaglanej. Właśnie wyleczyłam się samodzielnie z infekcji bakteryjnej, która u mnie standardowo kończyła się antybiotykoterapią. 
  • objawy alergiczne - mocno odczuwalna poprawa.
Nie mogę nie wspomnieć o ciągłym poszerzaniu horyzontów: zarówno kulinarnych jak i życiowych. Skoro mogę odmówić sobie ukochanego spaghetti to wierzcie mi - mogę wszystko. Przyznaję, że tęsknota za makaronem z pszenicy durum bywa uciążliwa, ale z czasem człowiek po prostu zapomina jak smakuje nawet największy przysmak.
Makarony w mojej głowie...
Nie będę też ukrywać, że trochę oszukuję - nie jestem na restrykcyjnej diecie i nadal jem zwykły keczup czy lody, ale podstawowe produkty glutenowe odstawiłam zupełnie. 
Dieta eliminacyjna stała się dla mnie wyzwaniem i niekończącą się przygodą kulinarną. Chociażby z tego względu nie chciałabym wracać do pszennych bułek - każdy dzień to dla mnie nowe doświadczenie. Każde zakupy to analiza składu. Każda wizyta w knajpie to dokładne studiowanie menu i wiedzy kelnera.
Mam większą świadomość tego co jem, ale też własnych potrzeb i ograniczeń.

W końcu nic nas tak nie ogranicza jak my sami.

pozdrawiam
Ola

wtorek, 9 września 2014

Drożdżowe-bezglutenowe z jaglaną kruszonką


Nadszedł sezon na śliwkę. Mała, niepozorna, zasłużony szacunek uzyskuje dopiero w grupie. Tradycyjnie, największą popularnością wśród moich domowników (i nie tylko) cieszy się w tym okresie najprostsza na świecie drożdżówka z kruszonką. Polecam wielokrotnie wypróbowany przepis na ciasto drożdżowe bez wyrabiania http://mojeciacho.blox.pl/2010/02/Ciasto-drozdzowe-bez-wyrabiania.html. Przy okazji uszczęśliwiania rodziny zdecydowałam się na mały eksperyment. Niestety modyfikacja przepisu i podmianka mąki pszennej na ryżową,  nie zakończyła się najlepiej.

Bywa i tak.
Ciasto wyszło suche, twarde i nadawało się do spożycia wyłącznie z dodatkiem konfitury śliwkowej. 


Mimo przeciwności losu postanowiłam walczyć dalej. Nauczona doświadczeniem ograniczyłam wielkość porcji, przez co ciasto przypomina raczej tartę niż klasyczną drożdżówkę. Tym razem zdecydowałam się na mąkę gryczaną - smak jest bardzo wyrazisty, ale świetnie komponuje się ze śliwkami.
Polecane również przez glutenowców :)

Drożdżowe-bezglutenowe z jaglaną kruszonką

  • 25 g świeżych drożdży
  • 1 jajko
  • 0,5 szklanki cukru
  • 0,5 szklanki oleju
  •  1 szklanki mąki gryczanej
  • 1/4 szklanki kefiru
  • 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej

kruszonka

  • łyżka masła
  • łyżka cukru trzcinowego
  • 2 łyżki kaszy jaglanej
  • łyżeczka sody




    Do głębokiego naczynia rozkruszyć drożdże, dodać jajka, kefir, cukier i olej. Składniki lekko mieszamy i przysypujemy mąką. Przykryć ściereczką i zostawić na godzinę w ciepłym miejscu.
    Następnie wymieszać na jednolitą masę. Przelać do tortownicy, pozostawić na 15 minut. W tym czasie przygotować kruszonkę: jaglankę zmielić w młynku na mąkę, ugnieść z masłem, cukrem i sodą. Wyłożyć owoce i posypać kruszonką. Piec w rozgrzanym piekarniku do 180 C, ok. 35 do 40 minut.



    Pięknie wyrośnięta wersja glutenowa.

    Nieco skromniejsza bezglutenowa.
    Składniki kruszonki.
  • Drożdzowe-bezglutenowe z mącznym klasykiem na drugim planie.
    Śliwka - robaczywka! 
     
     
     
    Smacznego!
    Ola

sobota, 6 września 2014

Ciacho dyniowe



Nie czarujmy się - nadeszła jesień. Jednym z jej sztandarowych symboli - przynajmniej dla mnie - jest dynia. W tym roku będzie gościć u mnie szczególnie często, ze względu na obfite plony u Teściowej. W mojej kuchni nie ma czegoś takiego jak nadmiar warzyw i owoców, więc uczciwie zapowiadam: dyni na blogu będzie mnóstwo.

Z pewnością odbije się to pozytywnie na naszym samopoczuciu, gdyż dynie zawierają witaminy: A, B1, B2, C, PP, E, a ponadto składniki mineralne, zwłaszcza fosfor, żelazo, wapń, potas i magnez. Ponadto dynia jest niskokaloryczna, lekkostrawna, odkwaszająca, moczopędna, żółciopędna...
Prócz walorów zdrowotnych, szczególnym atutem dyni jest uniwersalność pod względem kulinarnym. Neutralna w smaku, raczej mdła, ale z dodatkiem przypraw - cynamonu, imbiru czy gałki muszkatołowej - nabiera niesamowitego aromatu. Idealna baza do realizacji najdziwniejszych kulinarnych eksperymentów.
Jednak aby móc w ogóle do nich przystąpić, najpierw trzeba dynię "rozebrać" - i tu może pojawić się problem, gdyż dynia opornie poddaje się zabiegom rozbrajającym. Sposobów na nią jest kilka, poniżej przedstawiam jeden z nich.


Ciacho dyniowe


  • 2 szklanki startej dyni
  • 1 szklanka mąki gryczanej
  • 0,5 szklanki mąki kukurydzianej
  • 0,5 szklanki mąki lnianej
  • 0,5 szklanki cukru
  • 0,5 szklanki oleju
  • banan
  • 3 jaja

przyprawy:

  • łyżeczka cynamonu
  • 2 łyżeczki kakao
  • 1 ziele angielskie
  • 2 goździki
  • 0,5 łyżeczki imbiru
  • większa szczypta startej gałki muszkatołowej

polewa czekoladowa:
  • 3/4 tabliczki dobrej jakości gorzkiej czekolady
  • łyżka masła
  • łyżka kakao
  • woda
Przygotowanie dyni: 

Dynię rozłupujemy na pół, usuwamy pestki wraz z gąbczastą strukturą. Pestki oczywiście oczyszczamy i zostawiamy do konsumpcji. Dynię dzielimy na mniejsze części, tak by wygodnie usunąć skórkę obieraczką do jarzyn. Cząstki ścieramy na tarce (wykorzystałam do tego nakładkę do miksera). 








Przyprawy mielimy w młynku lub ucieramy w moździerzu. Mieszamy wszystkie składniki suche w dużej misce. Dodajemy olej, żółtka i rozgniecionego banana. Białka ubijamy ze szczyptą soli i powoli dodajemy do masy. Pieczemy w tortownicy wyłożonej pergaminie w temperaturze 180 stopni około 40 minut.

Po ostudzeniu ciasta przygotowujemy polewę: czekoladę i masło rozpuszczamy w rondelku. Dodajemy kakao i odpowiednią ilość wody. Polewa ma być gładka o konsystencji śmietany.




Przepis własny, co zawsze wiąże się z pewnymi obawami. Ciasto wyszło bardzo smaczne (co potwierdzają moi współpracownicy), a pomijając rozbrajanie dyni - niezwykle prosto. 
Oczywiście bezglutenowo.

Smacznego
Ola