Wielu moich znajomych zauważa moje zamiłowanie do zdrowego odżywania. Jakiś czas temu, szamiąc najzwyklejszą surówkę usłyszałam, że świetnie odżywiać się w taki sposób, ale trzeba mieć na to czas i pieniądze. Hmm.
Czy na prawdę osoby, które dbają o swoją dietę dysponują dobą dłuższą niż inni?
Czy rzeczywiście trzeba zarabiać miliony monet, aby pozwolić sobie na coś zdrowszego?
Moim zdaniem to tylko kwestia nastawienia, wyborów oraz odpowiedniego gospodarowania zasobami - jakkolwiek dumnie by to nie brzmiało.
Podstawą organizacji w moim przypadku są:
- pudełka tzw. lunchboxy. Ich ilość w moim domu czasem dosłownie mnie przytłacza.
- wcześniejsze planowanie posiłków na dwa/trzy dni do przodu.
- korzystanie z dobrodziejstw współczesności typu grill elektryczny.
- wczesne wstawanie:) gdy zdarzy mi się pospać dłużej niż do 8 mam wrażenie, że zmarnowałam pół dnia...
Jak zatem nie przejeść miliona monet?
- ograniczam jadanie na mieście. Sałatka grecka lub z kurczakiem w cenie 10-20zł? Za tę kwotę przygotujemy ją dla całej rodziny. Kawałeczek ciasta drożdżowego za 8 zł? Upieczemy całą blachę. W dodatku NIGDY nie mamy gwarancji, czy danie jest w pełni bezpieczne chociażby dla alergików. A i "zwyklakom" może zaszkodzić przeterminowana feta czy spleśniałe śliwki.
- nie kupuję gotowych, szybkich dań typu zupki z proszku. Po pierwsze ze względu na odstraszający skład, po drugie - ja się tym po prostu nie najem, nie ma opcji.
- nie kupuję wypełniaczy czasu. Chipsy, paluszki, wafelki, cukiereczki - to też kosztuje.
- przeliczam jednostki. Zawsze sprawdzam, czy większe opakowanie rzeczywiście bardziej się opłaca i przede wszystkim czy będę w stanie pochłonąć je sama lub w towarzystwie.
- piję wodę, herbatę lub domowe koktajle - nie wydaję pieniędzy na kolorowe napoje, kawę na mieście czy soki z koncentratu.
- jestem łowcą promocji i według nich planuję zakupy i jadłospis. Porównuję ceny i kupuję w dyskontach.
- jem sezonowo!* aktualnie opycham się arbuzami, borówkami i cukinią.
- o ile mogę - nie marnuję jedzenia. Przygotowuję tyle ile będę/będziemy w stanie zjeść, ewentualnie mrożę lub dzielę się w pracy. Domowa zamrażarka wygląda podobnie jak szafka na lunchboxy.
- tworzę własne półprodukty. Mąki bezglutenowe są bardzo drogie i trudno dostępne, więc z pomocą przychodzi mi młynek elektryczny.
Kukurydza czekająca na gorsze czasy. |
Sezonowa bazylia. |
Pozdrawiam
michalewa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz